A ja jaja jem
Ballada o smogu
Bież do Jeżyc
Indyk
Jest ich trzech
Miłość niestała
Na Kaponierze
Pogoda
Szanta(ż)
Szkoła życia
Śmiej się
Wódy niet
Za darmo
Zielony Poznań
A ja jaja jem

„A ja jaja jem” (sł. B.Brede, muz. P.Mazurek)

Jedni lubią dużo warzyw,
Są też koneserzy mięs,
Tym z owocem jest do twarzy,
Ci za sera zginą kęs.
Ja też mam swą specyfikę
I swój kulinarny gust:
Chmurkę białek, co promykiem
Żółtko trafia tak jak spust.

Ref.

Bo ja jaja jem,
Bo ja jaja jem –
Omlet na wszystko dobry jest, uwierzcie!
A ja jaja jem,
A ja jaja jem –
Czy na miękko, czy na twardo, czy też w cieście!

Przydarzyła się Marianka
Co arystokratą dusz.
Ale że była weganka,
Nie zje jajka, no i już.
Jak tu z taką jeść śniadanie,
Jajecznicę wcinać wraz?
A więc zamiast na spotkanie,
Jaja i nogi – za pas!

Ref…

Był też Maciej, który białek
Wciągał osiem i na raz.
I na przykład w poniedziałek
Po jajka do sklepu lazł.
Ale, że jest kulturystą,
Żółtkiem raczej brzydzi się…
Na co mi on? Ja jem wszystko,
Co skorupkę ma i wdzięk!

Ref…

Pełna leży jaj kobiałka,
Na tapczanie siedzi leń,
Bo właśnie na białko jajka
jedno z jego uczu-leń.
Jak cień smutny zatem co dzień
Utracił omletów raj
spytał nawet się przechodzień:
Czego nie jesz? Ajajaj!

Ref…

Ballada o smogu

„Ballada o smogu” (sł./muz. Przemek Mazurek)

Gdzieś na świata krańcach,

Gdzie nieobcy chłód,

Mieszkał sobie w grodach, szańcach

bardzo prosty lud.

Pieśń ta o osadzie,

Gdzie panował Krak,

Gdzie lud stale żył w nieładzie,

A to było tak:

Każdy w piecu zimą palił

Czym pod ręką miał.

Potem się na innych żalił,

Na sąsiada grzmiał.

Aż pewnego razu,

W bardzo zimny rok,

Nad głowami błysnął pazur,

Gród nawiedził smog.

Ref.

Modlą się, by przybył rycerz,

Albo szewczyk Skuba.

Smog pożera wciąż dzielnice,

Smog to ludu zguba.

Smog żre niczym plaga,

Już za grobem grób,

Społeczeństwo króla błaga:

Zrób coś Kraku, zrób.

Rzekł król: „To komiczne

Kto by tam się bał”.

Bo na zamku elektryczne

Ogrzewanie miał.

Raz ministra zapytali

O smog co dusi.

„Gorzej, gdy ktoś Mocne pali

Lub Camele ćmi”

Śmiał się tak minister

I król zrywał bok,

Chociaż niebo niezbyt czyste

Przez okrągły rok.

Ref…

Mknęły wciąż karoce

Niczym siwy dym

Przez co były nawet noce

Całe w smogu złym

„Trzeba użyć siarki!”

Mówił premier rad.

Drżał minister gospodarki,

Siara poszła w świat.

Z owcą chcieli użyć planu,

Zniszczyć smoga swąd.

Zbrakło owcy, choć baranów

Ponoć cały rząd.

Urósł smog tak duży,

Że zapierał dech

I choć ludziom smog nie służył,

Wzdychał każdy: „Ech!”.

Ref.

Modlą się, by przybył rycerz,

Albo szewczyk Skuba.

Smog pożera wciąż dzielnice,

Smog to ludu zguba.

Wtem na koniu wjechał Skuba

Mówiąc: „Sprawę zbadam!”

W komputerze coś podłubał

I tak odpowiada:

„Ludzie, przecież to banalne!

Jam nie bity w ciemię.

Zwiększmy normy dopuszczalne,

No i po problemie!”

30.01.2017 r, Plewiska

Bież do Jeżyc

„Bież do Jeżyc” (sł. B. Brede i R. Ziarkowski, muz. P. Mazurek)

Jest w Poznaniu dzielnic tuzin,

każda z nich dla dzielnych ludzi,

co pracują w znojne ranki,

dla nich sklepy, dla nich banki,

dla nich handlu centra niecne,

na Jeżycach nieobecne.

Bo to taka jest enklawa,

w której liczy się zabawa.

Ref…

Ten, kto wierzy w siłę Jeżyc,

ten do Jeżyc wnet pobieży.

Ten, kto wierzy w Jeżyc moc,

będzie biegał tam co noc.

Przybywajcie więc do Jeżyc,

bo zabawa się należy.

Życiem tętnią tu ulice

I love Jeżyce

I love Jeżyce

Jeżyce I love

Secesyjne kamienice

Zbudowały tę dzielnicę.

Na Jeżycach jest i rynek,

tutaj szczęścia kupisz krztynę.

Są kawiarnie i food trucki,

Kino, teatr, życia smaki,

są pączkarnie i lodziarnie – 

Kto to wszystko dziś ogarnie.

Ref…

Od Rusałek aż po Kiekrze,

tu jeziora są najlepsze.

Bo dla dzielnicy urody

dobrze robi troszkę wody.

Oprócz wody są Ogrody.

Także śliczne – botaniczne.

Bujne jak hipsterskie brody,

które tutaj bardzo liczne.

Ref…

Indyk

„Indyk” (sł. /muz. P. Mazurek)

Żył se kiedyś pewien indyk

o piknym imieniu – Felek,

Zaś w zagrodzie żyła Lucynda – 

Indyczyca, co se miała pikny kuperek.

Indor pannie się łoświadczył,

Choć łożenku nie chciał rychło.

No i panny nie doświadczył – 

Śpiew indora już se cichnie

Indyk myślał ło niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli

W środę smutnie rzekła: „Felek!

Chcę wziunć ślub już dzisiaj, tera”,

Po czym, nie dodając wiele,

Przeklęła so jeszcze: Ło cholera, ło cholera.

„Łoch ty babo, choć cię kocham,

Ślub my weźmiem na niedzieli”.

Łona jęła tedy szlochać,

Łon nie widział czymu, choć wszyscy wiedzieli.

Indyk myślał ło niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli.

Czwartek minął im na krzykach:

„Trza by wszystkich pozapraszać!

A łobrączki, a muzyka!”,

Indyk ino leżał i żarł paszę.

„Przestań mi się tu indyczyć,

Nie bądź taka rózgniewana,

Chcę przed ślubem łużyć życia,

Ale za to niedziela, Ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas.”

Indyk myślał ło niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli.

W piątek wieczór kawalerski,

Zimne piwko ze wiaderka,

Wieczór w atmosferze sielski,

Przyszło starych pięć indorów – kumple Felka.

Młodych kurek, niosek wiele

Na ten wiczór tyż zaprosił.

Z każdą Lucyndę zdradził Felek,

Łoj, czy kiebyś jeszcze zdunży ją przeprosić.

Indyk myślał ło niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli.

Wnet sobota zaświtała,

Tutaj koniec Felka losów.

Gospodynie se zachciała,

Co by zrobić na łobiod – indyczy rosół.

Leży Felek na talerzu

Do rosołu rozebrany

Nagle patrzy i nie wierzy

Kuper Lucyndy kładą przy nim – tyż z piór obrany.

Indyk myślał ło niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli

Są tu prawdy najprawdziwsze

W pieśni tej co wyśpiewuję.

Lepi wpierw skonsumuj związek,

Nim ktoś inny ci go skonsumuje.

Bieżaj dziwcze póki zdrowe, nie dej innym skonsumoweć.

Drugą prawdę chcę powiedzieć,

Bo me prawdy nie sum wąskie.

Lepiej razem żyć już w biedzie,

A niżyli być – nadzianym kąskiem.

Dożyłby i wielu niedziel, lecz się przydoł przy łobiedzie.

A jeżeli byście chcieli

Trzecią prawdę do rozmyślań – 

Skoro łeb w sobotę ścięli,

To w niedzielę już nie myślał.

I ostatnia z mądrych myśli: Jak go ścięli tak się wyśpi

Luty 2009 (mod. luty 2012)

Jest ich trzech

Treść Zakładki

Miłość niestała

„Miłość niestała” (sł. B. Brede, muz. P. Mazurek)

Ta miłość niestała
Nie stała:
Pływała, biegała, skakała,
Nie stała.
Jakże miałam za nią zdążyć?
Jakże zdążyć, aby z nią żyć?

Kiedy w dobra opływała,
To pływała.
Byliśmy w nią zanurzeni
Zadurzeni.
Skakaliśmy do jej dolin
Jak z trampolin.
Daliśmy spłynąć biedaczce,
Jak po kaczce.

Ta miłość niestała…

Kiedy o nas zabiegała,

To biegała.

Byliśmy z nią wśród zabiegów

parą zbiegów.

Rozbiegane oczy, ręce
Biegać więcej!
Bez oddechu, bez dotknięcia
Do potknięcia.

Ta miłość niestała…

Kiedy nisko upadała,
To skakała.
By się lepiej trochę poczuć,
Aż do oczu.
Z myślą o nowej potyczce
Jak o tyczce.
By przeskoczyć tę poprzeczkę:
Nową sprzeczkę.

Ta miłość niestała
Nie stała:
Pływała, biegała, skakała,
Nie stała.
Jakże miałam za nią zdążyć?
Jakże zdążyć, aby z nią żyć?

Na Kaponierze

„Na Kaponierze” (sł./muz. Przemysław Mazurek)

Wciąż nam brak własnego kąta,

Randkujemy na remontach,

Tych zamkniętych, bliskich nam, oazach ciszy.

Na remoncie cisza spokój,

Nie ma korków, tłumu, tłoku.

Tu z łopatą stoi chłop i się nie śpiszy.

Między dwoma barierkami

Można stać dniami, nocami.

Czas jak remont staje wtedy dla miłości.

Najważniejsze dla nas nie raz

Było Rondo Kaponiera –

Wciąż zamknięte dla tubylców i dla gości.

Ref.

Na Kaponierze, na Kaponierze

Było miłości naszej wybrzeże.

Cel nam wskazywał jak na riwierze

Tylko latarni blask.

Na Kaponierze, na Kaponierze –

Tam był nasz spokój i pokój zwierzeń.

Jakże tu kochać, jak kochać bezeń,

Gdy wróci miejski wrzask.

Już sadzą krzewy róż,

Zostaje tylko nóż,

Na Kaponierze kończą już.

Na tym rondzie co w remoncie

Było lata, nie miesiące,

Wśród wykopów narodziło się uczucie.

Były więc całunki pierwsze,

Przy księżycu rzewne wiersze.

Tu poznałem smak tych pierwszych wspólnych uciech.

Świeży asfalt parzył w palce,

Gdy tańczyłaś z walcem walce

Lub głaskałaś dłonią czule nierówności.

Z tobą dniami i nocami

Między dwoma barierkami

W młota rytmie wciąż śpiewałem o miłości.

Ref…

Wypuściła wiara famę,

Że oddają już na amen

Tę oazę, te riwierę, skrawek raju.

Ponoć już na Kaponiera

To ostatnia jest niedziela,

Więc nie żałuj już jej dla mnie, więc nie żałuj.

Koniec remontowych uciech.

Pytasz: co z naszym uczuciem,

Czy nam zginie, złe, samotne w obcych krajach?

Nie, kochana, to nie koniec,

Tańczmy walca, splećmy dłonie –

Zaczynają remont ronda na Ratajach.

czerwiec-sierpień 2016 r.

Pogoda

„Pogoda” (sł./muz. P. Mazurek)

Najbardziej lubię, gdy świeci słonko,

Lecz nie przeginaj – nie za gorąco,

Bo jak mnie latem za mocno grzeje,

To się po prostu kleję.

Zresztą czy lato to dobry pomysł,

Ja sam już nie wiem czy siedzieć w domu,

Czy iść się smażyć pod słońca żarem – 

W radiu mówili: „Grozi udarem”.

Ref.

Pogoda, pogoda

Narzekać nie szkoda

Nie szkoda

O pogody urodzie

Źle mówi i ksiądz dobrodziej

Czyś stary czyś młoda

Jeśliś nasz rodak

Polak z Polakiem

Chętnie pogoda

Ja z dwojga złego już może zimę.

Zimę już bardziej darzyć estymą,

Bo choć na dworze jest minus dziesięć,

Tylko idiotę na pole niesie.

A mnie raz żona wysłała po chleb,

A ja w koszuli tak jak ten kiep.

Zanim rozkuli lód co mnie trzymał,

To tak w zasadzie minęła zima.

Ref…

To może lepiej już taką wiosną

Na łące wąchać kwiaty co rosną.

Choć…wiosną jeszcze wieje ciut chłodem,

Jeziora mają za zimną wodę.

Wiem, lepsza pora to będzie jesień,

Mnie w taką jesień z radości niesie.

Lecz wczesna jesień zaraz po lecie,

Bo bliżej grudnia – sami już wiecie.

Ref…

Ja proponuję taką ustawę,

Żeby pogodę ustalić prawem

I zrobić taką co trochę grzeje

I trochę ziębi – lecz mroźno nie jest.

By zrobić porę roku przy której

Wciąż mamy jedną temperaturę.

W górach, na polu, w domu i w lesie

I by ją nazwać wiozimolajesień

Szanta(ż)

„Szanta(ż)” (sł. B. Brede, muz. P. Mazurek)

Miłość na horyzoncie!

Krzyk z bocianiego gniazda.

Chyba w bezpiecznym porcie

W końcu się odnalazła.

Miłość na horyzoncie!

Od końców rej do stępki

Nadzieja, ze skończą się

Pomyłki i występki.

Ref.

Wodujemy swoje dusze

Na możliwości morze,

Na którym kochać muszę,

Na którym Ty nie możesz…

Sterujemy swoje dusze

Na właśnie takie fale,

Na których koniecznie muszę,

A Ty nie możesz wcale…

Miłość na prawej burcie!

Zawoła żwawy majtek,

Bo chodzi o uczucie,

A nie zawartość majtek.

Miłość na burcie prawej!

Choć rafy wielkie wokół

Przydadzą się naprawy,

Gdy trafi się do doku.

Ref…

Miłość na lewej burcie!

Już śpiewa nam syrena,

Więc coś się zmieni w kursie,

W konkursie zanurzenia.

Miłość za burtą lewą!

Nią znaczy się kilwater.

Nie będzie końca śpiewom,

Gdy szach się stanie matem…

Ref.

Wodujemy swoje dusze

Na możliwości morze,

Na którym kochać muszę,

Na którym Ty nie możesz…

Sterujemy swoje dusze

Na takich wód rejony,

Gdzie będę, przyznać muszę,

Trafiony – zatopiony!

Szkoła życia

„Szkoła życia” (sł. B. Brede, muz. P. Mazurek)

Nie ma chemii między nami

I fizyki.

Coraz gorzej z językami.

Złe języki.

Prace ręczne tez niezręczne,

A więc gniew.

Zamiast wdzięczyć tylko dręczy

Ten wu ef.

Ref.

Nie będzie biologii, jak nie będzie chemii.

By się tkanki łączyły, związki mają związki.

Gdy cząsteczki wartej związku nie znajdziemy,

Tam gdzie była radość, będą obowiązki.

Dawaliśmy sobie szkołę

I to w domu.

Trudne lekcje, niewesołe.

Zamiast pomóc.

Choć nie chcemy tak powtarzać

Lat ostatnich,

To historia już na twarzach.

Dosyć dat. Tnij!

Ref…

Dawać szkołę i mieć klasę…

To zadanie

Trochę nas przerosło z czasem,

Moim zdaniem.

Geografia wyśle myśl

Torem petycji:

Udzielmy sobie od dziś

Korepetycji…

Ref…

Śmiej się

„Śmiej się (sł. B. Brede, muz. P. Mazurek)

Ref.

Śmiej się – gdy coś powiem.

Śmiej się – gdy nie powiem.

Śmiej się – z myśli w głowie.

Śmiej się zawsze bowiem

Śmiech nie grze, śmiech to zdrowie,

Śmiech nie grze, śmiech to zdrowie.

Śmiej się z moich śmiałych wyznań.

To dla Ciebie nie pierwszyzna.

Śmiej się ze stawianych wyzwań,

Że są śmieszne, każdy przyzna.

Śmiej się z poetyckich wzlotów

I z niezręcznych mych zalotów.

Śmiej się, wtedy będę gotów

Wykaraskać się z kłopotów.

Ref…

Bardzo lubię, gdy się śmiejesz.

Bo to daje mi nadzieję,

Że zanim Ci spowszednieję,

Choć na chwilę spoważniejesz

I za tym, co dziś doraźne

Dojrzysz może też wyraźnie,

Że nie na pokaz pokaźne

To uczucie. Na poważnie…

Ref…

A póki co, no to śmiej się

I z tym śmiechem dobrze miej się

W każdym sensie (i nonsensie)

Jaka jesteś, bądź. Nie zmień się!

Bym codziennie, zanim zaśniesz,

Dał Ci uśmiech. Uśmiech właśnie,

Który nigdy nie zagaśnie.

Bo jak zgaśnie, będzie strasznie…

Wódy niet

„Wódy niet” (sł. P. Mazurek, muz. P. Smakulski)

My jesteśmy Słowianami, powinniśmy wypić,

Lecz nie bawią nas imprezy: wódka, wino, krzyki.

My wolimy przy herbatce ciastka sobie moczyć,

Czytać książki, słuchać Bacha, do teatru skoczyć.

Nie rajcuje nas impreza: wóda, wino, pet.

My mówimy: Wódy niet!

Wieczorami tom poezji wciąż recytujemy,

Znamy prozę z górnej półki: Sinkiewicz i Lemy.

Marnych filmów z Hollywood nie lubimy wcale

Jeśli film to Almodovar albo Woody Allen.

Nie rajcują nas balangi: wóda, wino, pet.

My mówimy: Wódy niet!

Wołamy dobitnie:

Koniec wódki żytniej!

Wylać denaturat!

Więcej na kulturę!

Nie pijemy „łyski”,

Nie lejemy w pyski!

Wiele miałby racji

Zakaz fermentacji.

Nie rajcuje nas impreza: wóda, wino, pet.

Wódy niet!

Lecz niestety trudno spełnić przyrzeczenie nasze,

Gdy wieczorem przyjdzie Staszek, przyjdzie dziesięć flaszek,

Albo kiedy rano w łóżku coś w gardziołku suszy,

Nie ma siły by wytrzymać ciężar tych katuszy.

Nie pomaga na udręki nawet 2KC

I poranek znów nam mija z hasłem: „Wódy nie!”

Data: 2010, mod.: luty 2012

Za darmo

„Za darmo” – oratorium konsumpcyjne (sł./muz. P. Mazurek)

Ref.

Pięć procent rabatu x2

Już dwadzieścia dziewięć x2

Trzydzieści x2

Obniżka już o pięćdziesiąt procent

Bonifikata o sześćdziesiąt pięć

Przecena, upust nawet osiemdziesiąt

Za darmo! Za darmo! Dopłacimy, bierz!

Jakże dziękować markecie Tesco

Za upust na bluzkę niebieską.

Z niedoli mej mnie wyzwoliłeś,

Gdy o trzy grosze mniej zapłaciłem.

Jak podziękować wielki dyskoncie

Za tych złotówek więcej na koncie.

Obdarowujesz mnie tym dostatkiem,

Odkąd mi dałeś kartę rabatkę.

Ref….

Jak się odwdzięczę galerio obfita,

Gdy, choć cię chwalę w dzień i w noc, i tak,

Martwię się mym nad tobą wyzyskiem,

Kiedy mi dajesz odpusty wszystkie.

Czasem uronię łzy supersamie,

Gdy przy twej staję w niedzielę bramie

I na tej bramie kartka wymięta:

Dzisiaj zamknięte – z powodu święta.

Zielony Poznań

„Zielony Poznań” (sł./muz. Przemek Mazurek)

Zanim zniknie pod betonem

Osiedlowych skwerków reszta.

Nim hałasem wystraszony

Zwieje w dal bociek koleżka.

Nim ogrody – małe, duże –

Przyjdzie walec i wyrówna,

Bo nie pojmie ktoś na górze,

Że przyroda to rzecz główna…

Ref.

Zasadź kilka grusz pod blokiem,

Ogród stwórz i już – ZIELONY POZNAŃ STWÓRZ.

Zzielenieją ludzie z okien,

Dorzuć róż i już – ZIELONY POZNAŃ STWÓRZ.

Choć cię zimnym zmierzą wzrokiem,

Beton z posad rusz – ZIELONY POZNAŃ STWÓRZ.

I cały zielony

W zielony Poznań rusz.

Z tulipanem ci do twarzy,

Na co więc te sztuczne kwiaty.

Tul pokrzywę – choć poparzy –

zdrowie twe skorzysta na tym.

Posadź tyle, ile zdołasz,

Zachęć zięcia, szwagra, żonę.

Póki cię zielone woła,

Póki jeszcze grasz w zielone.

Ref…

Comments are closed.